Narodziny Novego


Joanna P.Runika

NARODZINY NOVEGO



ZWIASTOWANIE

Oto dopełnił się czas: stary świat zanika.
Poprzez jasne duchy, przez serc czystych bramy
Sączy się już Nove, w ciało Ziemi wnika,
Uwalniając z okowów, leczy wszelkie rany.

Posłańców, tłumaczy, pośredników nie ma.
Sam Bóg w tobie mówi. Chwila zwiastowania.
Zgadzasz się na Nove bez zastanowienia?
Przyjmiesz je do serca, czy się jeszcze wzbraniasz?

Przyjmuję! Zgadzam się! Cokolwiek się stanie
Wola Nieba moją - choćby trudno było.
Pragnę go, podejmę więc każde działanie,
Aby się to Nove w ziemski byt wrodziło.





NARODZINY
 (23/24.08.2014)



PIEŚŃ I: NIEZROZUMIŁOŚĆ

Żeby Cię kochać, Miły, musiałam wzlecieć wysoko -
Tam, skąd nie widać barier: do Nieba, do Boga, w Prawię.
Żeby mnie kochać, Miły, musiałeś wzlecieć tam ze mną.
Od dziś tę Niezrozumiłość wplatajmy razem w Jawię.

Jak w Niebie tak i na Ziemi - Miłość granice zniesie
I Nową Jakość, Nowy Raj, Niebo na Ziemi przyniesie.







PIEŚŃ II: NOVE, NIE BYŁO MIEJSCA DLA CIEBIE

Nie było miejsca dla Ciebie w starego świata strukturach:
W pełnych pustego przepychu lecz pustką ziejących murach
społecznych więzi-uwięzi, systemach ucisku Ducha -
Tam Miłość, co jest Wrotami, nieśmiała była, zbyt krucha.

Nie było miejsca dla Ciebie w strukturach starego świata:
W jego poglądach, przepisach, normach, naukach, dogmatach,
W złudnej moralności kleszczach - zabójczych dla Ducha pętach -
Tam się nie mogła utworzyć  z dwóch czystych serc brama święta.

W świętym gaju na polanie
Ogień przepalił okowy
Czuliśmy, Nove nastanie -
fundament był już gotowy.

Świat nam rozścielił posłanie
Chcąc się przerodzić w novy.
Kto zgadnie, gdzie to się stanie?

W uBogiej szopce...

Na sianie.








PIEŚŃ III: BRAMA  - NARODZINY

Twój pocałunek, mój Miły, rozkruszył cały świat stary
Rozsypał się w proch gmach sądów, źródło spod niego wybiło.
Trysnęła Żywa Woda i zmyła potężne czary -
zaklęcie, które udręką życie na ziemi czyniło.

Zmieszały się nasze duchy na powrót w jedno Istnienie.
Zadrżałam, gdy twoje Światło we mnie jak rzeka wpłynęło.
Swoje na tobie rozlałam. Jak nazwać takie spełnienie?
Nie ma na razie słów na to - to się dopiero zaczęło.

Ludzie! Bogowie! Mój Miły!
Umieram! Zanikam!
Odradzam się w zachwycie!
Oto Istota Novego
Przeszła przez Bramę Miłości
zJawiła się w Bycie!








PIEŚŃ IV: POKŁON TRZECH KRÓLI

U kolebeczki Novego
Zwaśnionych, któż wie dlaczego,
Trzech Króli się zebrało:
Król-Duch, Król-Serce, Król-Ciało

Naprzeciw siebie stanęli
I pokłon sobie oddali
I tak się przy tym śmiali
I tak przy tym płakali
O waśniach zapomnieli

I zatańczyli Królowie
Na stropie z desek, na sianie
A Nove cieszyło się z nimi
Czyniąc to pojednanie

I obdarzyło ich Nove
Wiecznej zgody pieczęcią
Królowie dar ten przyjęli
Z wdzięcznością, z ulgą i z chęcią.








PIŚŃ V: UKOŁYSANIE

Stuka o dach deszczyk
kołysankę stuka
Nas szczęśliwych dwoje
I Novego szuka
               Luli luli leje
               Leje deszcz.
Szepcze wietrzyk cicho
kolebką kolebie
Dobrze nam w tej szopce,
Dobrze w niej jak w Niebie.
               Luli luli leje
               Leje deszcz.
Nocka ma nas w pieczy
Nocka nas ochrania
Przed zawistnych wzrokiem
Ciemnością osłania.
               Luli luli leje
               Leje deszcz
Stuka deszczyk, wieje wiatr
Nove przyszło dziś na świat.
Luli luli leje - dobrze nam się dzieje!
Luli luli laj - nastał się nam Raj!








NOVONARODZENI
 (sierpień-wrzesień 2014)



PIEŚŃ VI: MY, DZIECI NOVEGO

Ty, któreś się poprzez nas w ziemski byt wrodziło,
Ty nie Dziecięciem jesteś. My nie rodzicami.
Raczej my dzieci Twoje: novo-narodzone,
Na świat spoglądające novymi oczami.

Ucz nas, Nove, wychowuj, pokaż, jak się chodzi
Po nie dla wszystkich jeszcze odmienionej Ziemi
Jak nie zgubić zachwytu, nie poplątać kroku,
I nie bać się o Światło wśród Starego cieni.

Jak dzieci, co się bawią w ruinach fabryki,
Po gmachach starych struktur ostrożnie stąpamy.
Choć już tak byśmy chcieli być i żyć gdzie indziej,
Dla innych, co za nami, szlaki przecieramy.

Lecz czasem jest nam straszno w tych upiornych gmachach,
Co ludziom pałacami pięknymi się zdają,
Niejeden chce nas skarcić za działanie z czucia,
A możliwość Zmiany mrzonką nazywają.

Otrzyj nam łzy z policzków, zetrzyj krew z kolana
Rozbitego o schody nie do pokonania,
Które pokonujemy. Dla Ciebie, dla siebie,
Dla życia w pełnej krasie, pełni doświadczania.

My Cię chronimy w sercach. A i Ty swe dzieci
Miej w opiece i czuwaj, stale nam przyświecaj,
Od decyzji niezgodnych z Twym duchem zachowaj
Karm radością tworzenia  i miłość rozniecaj!







 
PIEŚŃ VII:  TU I TERAZ

Strachy i zalęknienia, myśli niespokojne
Czepiły się sukni mojej z gwiezdnych nici tkanej.
Szarpały pazurami, gryzły i drapały,
Odzierały ze strzępów tkaniny porwanej.

I dalejże z nich czynić upiorne pejzaże!
Dalejże dręczyć me serce wizjami przyszłości,
Najczarniejsze obawy lać w nie niczym smołę,
Co żywą wodę zatruwa. I źródło Miłości.

Z twarzą ukrytą w dłoniach drżałam niemal naga,
Bezradna i przerażona imię twe szeptałam.
Być może za cicho - nie słyszałeś płaczu...
Własnym lękiem skąsana w dłonie łzy swe lałam.

Nagle - struchlały mary i piszcząc, czmychają,
Bo się wyłonił z ciemności smok ogniem ziejący.
Na oślep ogonem wali, bije i wymiata
I spala wszystkie obawy swym tchnieniem gorącym.

Wpadam w jego ramiona, łzy znikają same
I rany same się goją i płacz sam ustaje.
Głaszcząc, ganisz mnie, Miły, za ten strach o jutro,
Życiu imiona: "Tu, Teraz, Ta Chwila" nadajesz.

Rozwój. Czasów spirala. Dwa duchy w Jedności.
Konieczność zmiany - na dobre. Skutek i przyczyna.
Chwila jest punktem zero - Teraz rodzi przyszłość,
Tutaj powstaje Kierunek, Droga się zaczyna.








PIEŚŃ VIII: SAMOWYGNANIE

*(...) - fragmenty, których nie publikuję, gdyż są zbyt osobiste; ich pominięcie nie ma jednak wpływu na spójność całości.

Pomyślałam, że może jednak lepiej będzie
Jeżeli cichutko, nie budząc cię, odejdę z Raju.
(...)

Odeszłam więc, łez wypłakując srebrzyste strumyki,
Na step jakiś suchy, bezmierną pustynię
Tam padłam na kolana,
Łkałam zagubiona,
Krzyczałam z rozpaczy,
Trzęsłam się, skulona...

Wtem jakaś istność przejrzysta i blada dłoń na ramieniu mi kładzie
I zaprasza - do siebie zaprasza, w piekielne otchłanie.
Nie chcę tam iść. Lecz mówi, że nie mam wyboru,
Bo to jedyne miejsce, gdzie odtąd przebywać mogę
Odrzuciwszy miłowanie.

Ja nie odrzuciłam! Poniosłam ofiarę! Siebie poświęciłam!
(..)
Inaczej zbyt bardzo bym wszystkich skrzywdziła!

Lecz istność drwiąco się śmieje
I mówi, że właśnie dla takich
Co ową niby-ofiarę ponoszą
Specjalne są w piekle komnaty.

Idę więc za nią, bo pójść nie mam dokąd.
Schodzimy w piekieł najgłębsze otchłanie.
Jesteśmy. Myślę: cóż to za piekło, tak tu przecież miło,
Mam swój własny pokój i własne posłanie...

Zostaję sama. Coś zaczyna boleć. I nagle pojmuję.
Sama. Zostałam sama!
I Ty sam zostałeś! - tak bardzo to czuję...

Rozglądam się uważnie po wyposażeniu
I już rozumiem, już widzę, jakie tu na mnie czekają tortury,
W tym pomieszczeniu-więzieniu: wspomnieniu-niewspomnieniu.
Stół jest. Na nim kartki. Zapiski twe z biesiad z bogami.
Niektóre znam dobrze, nad ranem mi je czytałeś...
Lecz są i takie, których rozczytać nie mogę -
Atrament jakiś blady, liter jakby nie ma...
To są niezapisane kartki, z biesiad na których nie byłeś...
Pokarm, który nie dał ci siły...
I tańce, których nie wytańczyłeś...
Skruszona, odkładam te kartki, na łożu się kładę.
Lecz co w nim znajduję? Udrękę dla ciała:
Pieszczoty niewypieszczone
Pragnienie nieugaszone
I dreszcze niewysłodzone -
Spełnienie me niespełnione.
Nie mogę tak leżeć! Nie mogę! To boli!
Wstaję.
Podchodzę do okna, otwieram je powoli.
Lecz cóż znowu za nim wyłania się strasznego?
Widok na Raj... Ale Raju nie ma!
Nie ma już jego!
Stoisz przygarbiony w jakimś sztucznym sadzie.
Z kolorowej krepy smutne szumią drzewa.
I zimny wiatr z północy włosy ci rozwiewa.
Nie jesteś tam sam, ale serce twoje
Zdrewniałe jakieś, spróchniałe, nieswoje...
Wołam Cię z okna, ale mnie nie słyszysz,
Nie widzisz mnie, nie czujesz...
Po raz kolejny z talii kart dom swój budujesz... próbujesz.
Wargi do krwi przygryzam, nie zniosę tego widoku.
Dotrę do Ciebie lub zginę - postanawiam twardo.
Wychylam się z okna, szykuję do skoku.
Skaczę! Lecę... spadam... o coś się rozbijam...
A gdy po chwili przytomność odzyskuję...
Gdzie jestem? Udało się uciec?
Nie... znów w mym piekielnym pokoju,
Znów w nim się znajduję...

I krwawi moje serce jak jedna wielka rana!
I płacz mną wstrząsa taki, co się utulić nie da!
Wzywam na pomoc bogów, wołam wszystkie nieba
I ciebie, mój Miły, duszo ukochana!

Nagle -
Otwieram oczy, rozglądam się nieśmiało.
Stoimy razem w Raju, jakby się nic nie stało.
Z ulgą niezmierną do stóp twoich padam,
I obejmując nogi, przysięgę ci składam:

Zrobię wszystko co trzeba,
By tę miłość chronić.
Nawet jeśli przed sobą
Przyjdzie mi kiedyś jej bronić.

(...)

Piekło czy Raj? To są stany ducha.
Duch się rozpręża i ogarnia Ziemię,
Może ją zmienić w obraz swojej nędzy
Lub złotym dobro-bytu obsypać nasieniem.

Powołaniem złączeni, miłością w Jedność spleceni,
Wsparciem będąc dla siebie, podwójnie wzmocnieni,
W dwoje mamy mamy siłę, by w duchu odtwarzać Utracony Raj,
I zwrócić Matce Ziemi ścięty święty Gaj.

Dla innych zostawiamy otwarte Raju bramy
On jest tak wielki, że miejsca dla wszystkich wystarczy.
I ma taką właściwość, że jeszcze się rozszerza
Wraz z każdą istotą, która w niego zmierza.








PIEŚŃ IX:  CHMURY NAD RAJEM

Mrokiem spuchnięte chmury zawisły nad Rajem.
Nie Perunowe one - tak nadciąga Stare.
Burzy się ono i grzmi, deszcz zimny szykuje,
Ciemności swoje ścieląc, złamać nas próbuje.

Trzymaj mnie mocno, Miły, nie puszczaj mej dłoni!
Tylko ufność i miłość mogą nas ochronić
Przed gradobiciem sądów, bliskich wyrzutami,
Co już nam płyną z oczu gorzkich łez strugami.

Omdlewam w twych ramionach. Deszcz siecze po twarzy:
Jak ja w ogóle mogłam się na to poważyć,
Właśnie temu mężczyźnie oddać całą siebie
I właśnie z tym mężczyzną być u Boga w Niebie?

Sam Bóg nas tam zabrał!!! Kto jest kim, nie pytał.
Widno ziemskich kodeksów w ogóle nie czytał,
Albo z treścią tych zasad jakoś się nie zgadza,
Bo niejedna na ducha choroby sprowadza.

Mówią, że źle robimy naszym miłowaniem
Ale w miłości zła nie ma!!!  Jest wszechdocieraniem,
Wszechstronnym wszechwidzeniem, świetlistą czystością,
Przemieniającą wszystko i wszystkich świętością!

Zniszczyć ją w imię zasad - to byłaby zbrodnia!
Również i dla was świeci jej jasna pochodnia,
Rozpalcie siebie od niej. To nie nasza własność,
Możemy dzielić z wami jej ciepło i jasność.

Zamiast gniewem się burzyć, zamiast w żalu tonąć
Możecie jej wiecznością i słodyczą płonąć.
Nie zrobiliśmy wam wbrew i nie zdradziliśmy
Gdy z rąk samego Boga ogień ten wzięliśmy.                      

Jednak ciągle nad nami chmury ciężkie wiszą -
Uszy zatkane myślą ducha próśb nie słyszą.
Deszcz ze łzami się miesza, po wargach nam spływa.
Scałowujesz to ze mnie, ja z twoich ust spijam.

I wtem... Cud! Tęcza nam się wokół ciał owija.
Każda kolejna kropla o nią się rozbija
I w blaski się rozpada, łyska stu barwami,
Wysrebrza Rajskie niwy świateł kryształami.

Chmurzą się chmury mrokiem, snują pochmurności,
Ale zagasić nie mogą płomienia Miłości.
Ta, wbrew ich własnym planom, deszcz w tęczę przemienia
A same chmury w źródło jej barwnego lśnienia.







 
PIEŚŃ X: UPADEK

Upadłam na podłogę. Bo stać już nie miałam siły.
Lęki i obawy
Zlęknione
Przyczajone
Przy szafie i w kątach,
Za łóżkiem i pod poduszką,
Trzęsły się, fuczały,
Jak zdziczałe koty sierść na mnie zjeżyły.

Podejdźcie bliżej. Nie zrobię wam krzywdy.
Chcę się wam tylko przyjrzeć, oswoić się z wami.

Jeden lęk łypał przenikliwym ślepiem,
Przymrużał je i znów otwierał.
Zaprosiłam go do siebie.
Podniósł się i powoli
Przyczłapał.
Dotknąć się pozwolił.
Wątpliwość we własne intencje.
Miłuję, czy tylko pragnę?
Jak to jest naprawdę?

Drugi kuśtykał, biodro miał skrzywione.
Wciąż mówię o Novym.
A może to jakieś Stare, co w masce Novego chodzi
Bawi się mną w najlepsze
I zwodzi?

Trzeci lęk wzięłam ostrożnie na ręce -
Skulony był, zaropiały, chory...
Smutne swoje na mnie podnosi oczęta,
Sam dotyk już boli.
Czy boję się odtrącenia?
Czy boję się samotności?
Pustki po wypełniającej słodyczą miłości?
Tak się wystraszyłam,
Że byłabym choruszka
Na ziemię upuściła.

Inny już sam na kolana mi wchodzi
Pazurkami w łono się wkłuwa, jęczy i zawodzi:
Jestem dla ciebie tylko piękną chwilą,
Za chwilę inna przyjdzie chwila...
Zapamiętaj to sobie: chwila przemija!
Przemija!
Kim będę, kiedy przeminę?
Dla ciebie
Pięknym wspomnieniem.
Ale dla siebie?! Dla siebie?!

Westchnęłam. 
Tak wiele obaw
I lęków tak wiele...
Cóż począć z nimi wszystkimi?
I czy podołam sama?

Przywołałam ciebie.
Zjawiłeś się. Usiadłeś obok.
Powiedz mi, jak ty to, Miły, widzisz.

Już sama twoja obecność cuda jakoweś sprawiła:
Zdziczałe fuczące potworki
W niesforne kociaki zmieniła.

Kolejno na ręce je brałeś
Sam się im przyglądałeś
Badałeś
Głaskałeś
W ramionach usypiałeś.

(...)








PIEŚŃ XI: CZY WYPRZESZ SIĘ MIŁOŚCI?

Nasłano na moje serce strażników z pętami, włóczniami.
Wraz z nimi nadeszli mieszkańcy struktur starych -
Każdy ze wzgardą lub strachem wygraża kamieniem, widłami.
I wypytują o Miłość, jakby to były złe czary.

I nazywają tę Miłość chwilowym zauroczeniem
I mówią, że żyje tak krótko i długo już nie pożyje,
I nawet dla nas, Kochany, wielkim jest zagrożeniem.
Gotowi jednak wybaczyć, gdy w sobie tę Miłość zabiję.

A ty, moje serce, ściśnięte,
Ze wszech stron osaczone
Te "wybaczenia" srebrniki
Rozważasz, przerażone.

Serce moje, serce, czy wyprzesz się Miłości
I tego, co światu przynosi?
Sprzedasz ją? Zdradzisz?
I Stare za wszystko przeprosisz?

Wypowiedz to tylko trzy razy
A się nie sypną kamienie
I ostrza nie zrobią ci krzywdy -
Masz szansę na przebaczenie.

WYRZEKAM SIĘ!
Ze strachu przed cierpieniem!
WYRZEKAM SIĘ!
Bo to zbyt ciężkie, nie do udźwignięcia brzemię!

Jeszcze raz, powiedz to tylko raz jeszcze...







 
PIEŚŃ XII: WIĘZI A POŁĄCZENIA

NOVE:
"Dlaczego ty płaczesz, córko moja miła,
Córko ukochana, któraś mnie zrodziła?
Czemu piersi chowasz w ręce skrzyżowane
I w nicość kierujesz swe oczy spłakane?"

JA:
"Nie wiem co się stało! Co z Miłością moją?!
Nie wyrzekłam się jej! Ale się jej boją,
W niej tworzymy Nove. Jest im zagrożeniem,
Czy tak żyć będziemy? Ze Starego cieniem
Wgryzionym zębami w granice naszej przestrzeni?
(...)

NOVE:
"Nie płacz, córko, nie płacz, wszystko się układa.
Spójrz: to moja pieczęć - w dłonie ci ją wkładam.
Czego tylko dotkniesz - tam znak mój zostanie.
Znak w tchnienie, tchnienie w myśl, myśl przejdzie w działanie.

Bo oto ja, Nove, celem jednoczenia,
ZRYWAM WSZELKIE WIĘZI - WZMACNIAM POŁĄCZENIA!
Ducha z duchem zbliżam, rozbijam struktury!
Zdejmuję zapory, kruszę więzi[eń] mury!

Wzywam ludzkie duchy: czujcie się nawzajem!
Czujcie swe potrzeby! I novym zwyczajem,
Szukajcie połączeń, wzajem przenikajcie,
I się czytajcie! Słuchajcie! Kochajcie!"

(...)








PIEŚŃ XIII: ISTOTA NOVEGO

"Czy coś cię jeszcze trapi?" - zapytało Nove.
Nie, trapić chyba nie trapi, raczej zastanawia.
Pytają już o Ciebie, czym jesteś. I nie wiem,
Jak mogłabym im Twoją Istotę ukazać...

Słowa Cię nie opiszą, bo słów novych nie ma,
Pojęcia też już jakieś dziurawe, skiszone.
W strukturach się nie mieścisz - gdyby Cię w nie włożyć
Powstałby krzywy obraz - majaki szalone.

Samo swe argumenty i racje obalasz,
Bo to oręż umysłu, którego w nadmiarze
Używał dotąd człowiek i uczyć się musi
Rzeczy pojmować czując - żyć w Serca wymiarze.

Lecz jak bez argumentów, bez racji i struktur
Rozmawiać o tym z ludźmi? Są przyzwyczajeni
Do ich twardego gruntu i wymierzalności;
A gdy tego brakuje - stają zagubieni.

"Ci, którzy mnie nie czują" - odpowiada Nove -
"Tych nie przekonasz do mnie. Próżne twe starania.
Wy macie robić jedno - ciągle podtrzymywać,
Podsycać i chronić płomień miłowania,

Iskrzyć, jaśnieć, doświadczać. I w tę nową jakość
(w jej wzór) świat cały spraszać, by była dla ludzi
Jaśniejącym spoiwem: łuczywem-łączywem.
Bo raz wpisana w życie - żyć będzie. I budzić.

Dbajcie tylko o źródło, żeby czyste było.
Ja tymczasem do pracy mocno się zabieram:
Sile, która dotychczas struktury tworzyła,
Niniejszym ową wielką moc twórczą odbieram!

Pomału, delikatnie twardy grunt rozpuszczam,
Stopniowo was nauczę, jak bez niego chodzić.
Stare w końcu obumrze, bezpłodne i chore,
Choć jeszcze nie raz będzie próbowało szkodzić.

Mamić będzie Was chciało, obiecywać cuda,
Kiedy złamać się strachem mu nie pozwolicie.
Ale to już trup żywy. Wszystko będzie dobrze,
Cokolwiek w moim duchu i z serca zrobicie.

Bo nie jestem ideą wymyśloną jakąś,
Z umysłu do umysłu wzajemnie wszczepianą.
Jestem żywą Istotą i tym, co się dzieje:
Nową rzeczywistością. Jestem Wielką Zmianą."








Fragment obrazu Jerzego Przybyła na drzwiach w naszym domu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czterdziestka, czyli jak przekroczyłam próg do krainy czarów

Lindemann - Wer weiß das schon?

Magisterarbeit: "Blaue Blume im Gemüsegarten. Ausgewählte Fragen zur Koexistenz eines romantischen Individuums mit der Gesellschaft geschildert in Novalis` „Heinrich von Ofterdingen“